Malerzów – wieś położona na północ od Oleśnicy. Nikt przypadkiem tam się nie zapuszcza. W lesie można spotkać pijanego grzybiarza, myśliwego lub wilka (ostatnia opcja najbezpieczniejsza). Do Malerzowa prowadzi trakt wyboisty, wymagający uwagi. Baczyć należy na napotykane w nim kawałki asfaltu.
Jeśli mieszkaniec północy (pamiętajmy, że punktem odniesienia jest cały czas oleśnicka metropolia), wożący dzieci do różnych miejscowości i pracujący z dala od miejsca zamieszkania wymyśli sobie, że zostanie sportowcem, to ma generalnie pod górkę.
Ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo, szczególnie, że:
Człowiek chce wyniki robić, a tu jesień paskudna. Dzień krótki, z pracy się wraca i ciemno.
Zimą jeszcze gorzej, bo nie tylko ciemno, ale i mokro i zimno.
Wiosną dzień długi, ale albo za zimno, albo za gorąco (sorry, taki mamy klimat).
Latem upały, że można wykitować (wiem coś na ten temat, wymyśliłem ostatnio interwały w 31 stopniach).
Jak żyć?
Ano trzeba się zaadoptować i wykorzystywać każdą okazję.
Malerzowianin nie chodzi na siłkę. Malerzowianin natomiast:
Dźwiga, kopie, rąbie, tnie, nosi, opuszcza, podnosi, przesypuje, kosi, ścina, grabi, zbiera, podlewa, układa, przenosi, podrzuca, łapie, wierci, piłuje, zamiata, pompuje, przycina, tynkuje, muruje, szlifuje itd.
Zatem ćwiczenia siłowe mamy załatwione, wystarczy wstać o 6 rano i naparzać w sobotę przez 12 godzin. W niedzielę podobnie, ale po chrześcijańsku wybiera się tzw. „ciche prace”.
A kiedy biegać? Kiedy tylko się da!
Gdzie biegać? Przede wszystkim: człowiek z lasu biega po lesie.
Poniżej przykłady treningów, które układa najlepszy trener: Życie.
1. Jadę odstawić auto do naprawy. Wracam biegiem. Najkrótsza droga to parę kilometrów przez las, ale wracam naokoło, żeby się uzbierało ponad 10.
2. Biegnę do warsztatu odebrać auto. Naokoło – żeby na styk o zmroku być w warsztacie. „Panie, ja jeszcze się za to nie zabrałem”. No dobra, to przebiegnę nieplanowane 4km polem i lasem do domu. Ale nie mam czołówki, więc świecę telefonem. Mylę drogę. Na drugi dzień na wszelki wypadek biegnę po auto krótszą drogą.
3. Jedziemy do znajomych na przyjęcie. Mieszkają 15km od nas. Biorę spodenki i koszulkę. Po imprezie przebieram się i ogień. Żona z dziećmi wraca autem, a ja z buta. Po drodze zbaczam w skrót przez las, nie mam telefonu ani czołówki, ale dobiegam przed zmrokiem. Wychodzi 12,5 km.
4. Zamiast ruszać na trening zaraz po powrocie z pracy, stwierdzam, że korzystniej jest po prostu pobiec z biura do domu. Skrótem przez las wychodzi 22km.
5. Impreza integracyjna. Chlanie do nocy. Wstaję o 6 i biegnę w góry. Wbiegam na szczyt (840mH na godzinę) i po przebiegnięciu 18km melduję się przed śniadaniem w pensjonacie. Kolega się budzi i mówi: „pamiętaj ja dziś z Tobą idę”. „Ale ja już wróciłem” – odpowiadam.
6. Bieg przez las, lata wolno wilczur. Niejeden kundel mnie już we wioskach za nogę łapał, ale tu w lesie się bardziej obawiam. Wołam do właścicielki: „Ja tu interwały będę robił! Nie będzie mnie gonił?!”. Panienka krzyczy: „Chce mnie Pan gonić?!”. Ja na to: „Nie będę Pani gonił! Psa się boję!”. Ona: „O! To dobrze!”. Ręce opadają.
Ciężki jest żywot człowieka z lasu.