image_pdfimage_print

Wizualizacja celów pełni u mnie kluczową rolę od początku przygody z górami, a od roku jest niezwykle przydatna w realizacji mojej nowej pasji – bieganiu.
Nie zawsze mi to jednak wychodziło, szczególnie na początku. Do dziś pamiętam, jak sobie wyobrażałem wejście na mój pierwszy alpejski, lodowcowy szczyt, chociaż żadnego wcześniej na żywo nawet nie widziałem. Czytając opisy próbowałem zwizualizować sobie i zaplanować swoje samotne wejście na Grossglockner (3798 m n.p.m.). Gdyby do tego wtedy doszło to na pewno byłaby to niesamowita przygoda, której… bym pewnie nie przeżył.


Zdjęcie z Grossglokncera, na który koniec końców się wybrałem,
lecz z odpowiednimi ludźmi w odpowiednim czasie.

Wizualizacja to nie marzycielstwo lub myślenie życzeniowe, lecz scenariusz napisany na bazie doświadczeń oraz przyswojonej wiedzy. Jeśli zrobisz to dobrze, nie będzie niczego, co cię zaskoczy a górska akcja przebiegnie sprawniej niż myślałeś.

Bieganie pod tym względem jest łatwiejsze, szczególnie mam tu na myśli biegi miejskie, bo w górskich znów pojawia się więcej zmiennych i są mniej przewidywalne. Jeśli weźmiemy udział w kilku wyścigach na 10km, to każdy kolejny nietrudno jest zaplanować, szczególnie kiedy odbywają się na znanych już trasach. Nie wymaga to długich rozmyślań i układania taktyki.

W dzisiejszych czasach dobranie odpowiedniego obciążenia do danej trasy w danym dniu nie jest tak bardzo trudne, ponieważ mamy mnóstwo danych. Oczywiście nikt z nas nie zna swoich prawdziwych możliwości, ale czynimy pewne założenia bazując na liczbach i swoim samopoczuciu.
Po starcie to już tylko czysta matematyka – o twoim czasie, zajętym miejscu, czy nawet podium decydują liczby. Nie ma tu miejsca na niespodzianki, są tylko składowe, które i tak finalnie można zawrzeć w jednej tylko wartości: średniego tempa.

W przypadku maratonu jest więcej rzeczy, które mogą pójść nie tak, jakbyśmy chcieli. Jeśli na dodatek jest to nasz pierwszy maraton, to może być jak z tym pierwszym szczytem, wspomnianym na początku tekstu. Dlatego chcąc uchronić się od nieoczekiwanego zwrotu akcji lub nawet porażki, dogłębnie analizowałem każdy szczegół i lepiłem z tego odpowiadający mi scenariusz. Wizualizacja całości przedsięwzięcia jest dosyć skomplikowana, za to sam finał… to czynność prosta a podczas treningu powoduje, że jest on przyjemniejszy!

Zatem zanim wystartowałem w maratonie, niezliczoną ilość razy przebiegłem przez metę, ponieważ był to obraz, który towarzyszył mi niemal podczas każdego treningu. A skoro widziałem się tak wyraźnie, jak wbiegam tunelem na bieżnię stadionu i po okrążeniu przebiegam linię mety, to…

…przecież nic się nie może już zepsuć, skoro czekający mnie wyścig to tylko puszczona „powtórka”.

Copyright FotoMaraton.pl